wtorek, 5 sierpnia 2014

Primero



  La, la, la, la, la...
- Zamknij się!- aha, czyli mamy godzinę 7. Usiadłam na łóżku i przetarłam dłonią po twarzy. Nie dla mnie takie godziny do wstawania, ale już się przyzwyczaiłam. Jak dobrze, że za 2 miesiące wakacje, to w końcu gdzieś wyjadę z Judytką i Arkiem na wakacje.
  Wstałam, podeszłam do szafy i wyciągnęłam zwiewną błękitną sukienkę na ramiączkach. Po drodze do łazienki weszłam do pokoju córki, aby ją obudzić. Można ją było budzić i budzić, ale nie wstanie. Skłonność do dłuuugiego spania w 100% odziedziczyła po mnie. Jedyną rzeczą, która mogła ją rozbudzić był hałas aut, których właściciele śpieszą się do pracy. Otworzyłam okno na oścież i wyszłam z pokoju. Po porannym prysznicu, toalecie i ubraniu zaczęłam robić śniadanie. Usłyszałam lejącą się wodę z kranu co oznaczało, że Judyta już wstała.
- Mamo tylko bez kożucha.- wydarła się na całe mieszkanie.
- Nie krzycz tak, bo znowu sąsiadów pobudzisz, a tak w ogóle to pamiętam.- mała panna Buszkiewicz na śniadanie zawsze życzy sobie kakao. Czy to świątek czy niedziela, a do tego albo bułka z dżemolem, z serem lub croissant'a. Włączyłam ekspres do kawy i czekałam na gorący, ale pobudzający napój. Wyjrzałam przez kuchenne okno. Ładna pogoda, ale duży ruch. Trzeba będzie się dzisiaj pośpieszyć, bo znowu Judi spóźni się do szkoły, a potem będę musiała tłumaczyć córkę, dlaczego się spóźnia. Z rozmyśleń wyrwał mnie czyjś dotyk. Otrząsnęłam się i spojrzałam w dół.
- Dzień Dobry mamusiu!- powiedziała Judi i dała mi soczystego buziaka w policzek.
- Witam śpiochu! Dobra tu masz kanapki i kakao. Jedz i dzisiaj się pośpiesz, bo jest duży ruch, a piątek jest.
- Dobrze. A przypomniało mi się coś. Wychowawczyni kazała ci przyjść dzisiaj do szkoły przed pierwszą lekcje, bo chce porozmawiać.- no to nie dobrze. Wychowawczyni wzywa  =  coś się musiało stać.
- Mów mi tutaj, co narozrabiałaś?- zapytałam mojego diabełka.
- Ja? Mamusiu przecież ja jestem taka grzeczniutka jak aniołek.- mówiąc to wygięła usta w podkówkę.
- Już wiem jaki ty jesteś aniołek. Ok. Wszystkiego dowiem się w szkole. Jedz, jedz. Za 10 minut jedziemy.
  Judyta zjadła śniadanie i poszła po plecak do swojego pokoju. Dopiłam kawe i schowałam brudne naczynia do zmywarki. Posprzątałam i poszłam do przedpokoju. Ubrałam trampki, wzięłam torebke, zgarnęłam kluczyki od domu i samochodu i wyszłyśmy z córką z mieszkania. Zamknęłam lokum i podeszłam do windy, gdzie czekał już mój szkrab. No nie szkrab, bo wzrost odziedziczyła niestety po swoim ojcu. Jak się urodziła miała aż 59 cm wzrostu. Byłam zszokowana, ale jeżeli chodzi o wzrost to dziecko ma geny po tacie.
  Zjechałyśmy windą na parking samochodowy. Szybko przemierzyłyśmy drogę do auta, a był to nawet sporawy kawałek.
- Judyta pasy.- zwróciłam się do córki patrząc w wsteczne lusterko.
- Mam zapięte.- jęknęła.
- I bardzo dobrze, nie mam zamiaru płacić drugiego mandatu.
- Oj mamuś, ale wtedy miałam tą bluzke w kwiatki i jak zapięłam pas, to ona mnie bardzo uwierała.
- Nie marudź już, bo się znowu spóźnisz. Wyjechałam z parkingu i wjechałam na ulice Madrytu. Madryt to piękne miasto, zwłaszcza w nocy, gdy całe jest oświetlone. Wjechałam na skrzyżowanie i skręciłam w lewo. Po 5 minutach jazdy byliśmy pod podstawówką Judyty. Dziewczynka szybko wyskoczyła z auta i pobiegła do grupki koleżanek z klasy stojących pod szkołą, bez pożegnania się ze mną, Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się szeroko. Zamknęłam pilotem moje kochane Volvo XC60 Plug-In Hybrid. Od małego miałam słabość do dużych, masywnych aut, a jeszcze do tego białych. Weszłam do szkoły i ruszyłam do klasy, gdzie uczyła się moja córka. Masa biegających dzieci, krzyki, piski. Nie zazdroszczę tym nauczycielom. Odnalazłam klase, po czym zapukałam i weszłam do pomieszczenia. Przy biurku siedziała 35-letnia wychowawczyni klasy IIC. Komunia Judyty była 2 tygodnie temu. Po Mszy Świętej pojechaliśmy do restauracji na uroczysty obiad, czyli ja, Arek, Monika z Emilem, mój brat Kuba wraz z żoną Anetą i synkiem Kacperkiem, siostra Asia z narzeczonym Rafałem i dziadkowie, którzy przylecieli aż z Polski, na Komunie swojej siostrzenicy i wnuczki, chrzestni Judytki z rodzinami. Rodzina była zachwycona tym jak sobie radzę w Hiszpanii jako samotna matka i mówili, abym ich koniecznie odwiedziła z najbliższym czasie co obiecałam.
  Przywitałam się z nauczycielkom i usiadłam w pierwszej ławce.
- Wezwałam tutaj panią, bo mam do pani bardzo poważną sprawę.
- Więc co znowu Judyta narozrabiała?- zapytałam prosto z mostu, bo moja córka ma zadziorny charakterek i już pobiła 2 kolegów.
- Nie, tym razem nic. Ostatnio jest bardzo grzeczna.- odetchłam z ulgą na te słowa.
- Jeżeli nic nie zrobiła to o co chodzi?
- Pani córka jest bardzo wysoka jak na swój wiek. Na zajęciach z basenu jest bardzo dobrą pływaczką i zdobyła już kilka medali dla szkoły jak i prywatnie z czego wiem. Mam propozycje. Za 4 dni jest organizowany obóz dla młodych pływaczek i pływaków i do szkoły przyszedł list z zaproszeniem na obóz dla pańskiej córki. Jest to bardzo prestiżowy obóz. Zajęcia będą prowadzić reprezentanci Hiszpanii w pływaniu. Kosztuje on 250 € i trwa od 6 maja do 27 maja. 100 € dokłada szkoła na kształcenie młodych sportowców. Ma pani czas, aby zastanowić się do niedzieli. Jest to duża szansa dla Judyty. Dziękuje, że pani przyszła.- byłam bardzo zaskoczona tą propozycją. Moja córka ma szanse na karierę sportową.
- Jestem bardzo zszokowana tą propozycją, Oczywiście, że się zastanowię, ale w 80% Judyta pojedzie na obóz, ale jeszcze nic nie przesądzam. Dziękuje bardzo. Do widzenia.- pożegnałam się i wyszłam na korytarz, który był już pusty.
  Wsiadłam do auta i podjechałam pod najlepszą cukiernie z Madrycie. Taką okazje trzeba uczcić, a Judytka uwielbia torty, więc kupiłam czekoladowo-waniliowy i poszłam jeszcze do sklepu z napojami procentowymi. Wybrałam 2 najlepsze szampany, zapłaciłam za zakupy i pojechałam do mieszkania. Jest godzina 10.30. Jak ten czas szybko leci. Wykonałam telefon do państwa Buszkiewicz i do Arka, aby przyszli do nas na godzinę 15. Zaczęłam sprzątać w mieszkaniu. Miałam takiego Powera, że weszłabym na Mount Everst! Przed 13 mieszkanie było czyściutkie. Nawet perfekcyjna pani domu nie miałaby się do czego przyczepić. Poszłam do kuchni w celu przyszykowania jakiegoś obiadu. Lodówka pełna, ale co tu zrobić. Po namyśle wybrałam, że zrobię pizze z brokułami i szynką, Moje popisowe danie i przysmak nas wszystkich. O 14 pizza była już gotowa, więc pojechałam po córke do podstawówki. Była cała wesoła, bo dostała 6 z francuskiego i pani ją pochwaliła. No to dzisiaj będzie w istnej euforii - pomyślałam sobie.
 Zjadłyśmy obiad i czekałyśmy na gości. Tak jak obiecali byli na 15. Poszłam do kuchni po tort, szampana i kieliszki. Na widok ciasta mojej córce pojawiły się iskierki w oczach. Gdy oznajmiłam wiadomość jaką przekazała mi pani Piels, wszyscy byli wniebowzięci, oprócz Judyty. Dopiero po chwili wybuchnęła radością. Latała po mieszkaniu jak tornado i krzyczała ze szczęścia. Zjedliśmy tort i wypiliśmy 1,5 szampana. Nawet Judycie trafił się jeden kieliszek.
  O godzinie 18 wszyscy rozeszli się do siebie, oprócz Arka. Jak to powiedział: Trzeba to uczcić. Wykonałam jeszcze telefon do szkoły z informacją, że Judi jedzie na obóz. Wieczorem zadzwoniliśmy wszyscy w trójke na Skype do moich dziadków. Judyta gadała jak najęta. Dopiero po godzinie oznajmiła, że idzie spać i mogłam spokojnie pogadać z dziadkami. Arek poszedł do pokoju młodej, aby wyjaśnić jej na czym będzie polegał taki obóz.
- Malwiś, bo ja mam dla ciebie pewną propozycje...-zaczął dziadek. Po tym co usłyszałam już kompletnie znieruchomiałam. Czy to nie za dużo jak na jeden dzień?
  Dostałam propozycje...

========================================================================
Jest i pierwszy!
Jaką propozycje mogła dostać Malwa?
Kto wie, kto wiem^^
Ale gorąco! :/ u was też? już miesiąc wakacji minął';(
Wyjeżdżacie gdzieś?
Pozderki:**
i do kolejnego

3 komentarze:

  1. Genialny rozdział :D
    Nie mogę się doczekać następnego.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajnie. Zeby u nas tak chojnie dofinanspwywali takie wyjazdy rozwijajace dzieci...
    Powiodlo jej sie jak nikomu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń