sobota, 27 września 2014

Cuarto



  Po prawie 3 godzinach lotu znajduję się na Polskiej ziemi. Nie powiem, ale lotnisko zmieniło się nie do poznania. Ciekawe czy drogi też się zmieniły na lepsze. Znów musiałam przejść przez odprawę. Przez 20 minut szukałam swojej walizki. No ludzie to jest chore! Wyszłam na główny hol i szukałam dziadków. Po chwili ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się i zamarłam. Tej osoby na pewno się tutaj nie spodziewałam.
- Karol? - zapytałam w osłupieniu. Tak, to ten sam Karolek Kłos jak go ostatnio widziałam. No może nie ten sam, bo zmężniał, urósł, stał się mężczyzną, ale to on.
- Rany boskie Malwa! - wydarł się prawie na całe lotnisko. Wziął mnie w ramiona i zaczął kręcić wokół własnej osi.
- Panie Karolu proszę mnie odstawić w tej chwili. - powiedziałam śmiejąc się cały czas. Odstawił mnie, ale nadal się do mnie przytulał.
- Jejku, Malwinka to na prawdę ty. Dlaczego wyjechałaś tak bez słowa? Tyle lat w niepewności gdzie ty jesteś? Z Andrzejem nie wiedzieliśmy co się stało. Jak wróciliśmy z obozu to pojechaliśmy do ciebie, ale twój ojciec tylko nam wykrzyczał, że ciebie nie ma, że nie ma córki i, że nie wiadomo kiedy wrócisz. Baliśmy się o ciebie. Ale od wczoraj już wszystko wiem. Ludzie, Malwa jesteś tu wreszcie z nami. Na ile przyjechałaś? A może wróciłaś już na stałe? Gdzie masz walizki? - śmiać mi się chciało jak zadawał te pytania. Przeanalizowałam jego wypowiedź i osłupiałam, na to zdanie: Ale od wczoraj już wszystko wiem. Ale czy on wie o Judytce? O ciąży, o Andrzeju, o wyjeździe, w ogóle o czym on konkretnie wie?!
- Karolek spokojnie. Jak to od wczoraj wszystko wiesz? O czym ty wiesz? - zapytałam z nie spokojem.
- No wczoraj twój dziadek do mnie zadzwonił i zapytał się czy jestem w Wawie, bo jemu się auto popsuło i nie ma kto po ciebie jechać na lotnisko. A akurat byłem w odwiedzinach przed kadrą, no to przyjechałem pod wieczór do twoich dziadków i mi wszystko opowiedzieli, że wyjechałaś na stypendium do Hiszpanii, i żejesteś pokłócona z rodzicami, bo nie chcieli cie puścić, ale Emil i Monika obiecali się tobą opiekować. - gdy to usłyszałam kamień spadł mi z serca. Muszę podziękować dziadkom za to, że nie mówili prawdy. Nie wiedziałam co powiedzieć Karolowi.
- Wiesz co Karol, mógłbyś mnie odwieźć do dziadków. Jestem zmęczona po podróży, a musiałam bardzo wcześnie wstać. - poprosiłam przyjaciela, mam nadzieje, że jeszcze przyjaciela.
- Już, już tylko poczekaj przedstawie ci kogoś. Proszę, poznaj to jest moja kochana dziewczyna Ola. Ola to jest moja przyjaciółka z dawnych lat Malwina.
- Cześć, miło mi Cię poznać. Wiele o Tobie słyszałam. A to prawda, że Karol się ciebie bał przez pewien czas? - zapytała się z wielkim uśmiechem.
- Hej. Ciekawe co Kłosiątko o mnie naopowiadało, a z tym, że się mnie bał przez jakiś czas to najczystsza prawda! Opowiem ci jeszcze wiele historii z naszego dzieciństwa.
- O nie! Malwa jeżeli coś powiesz Oli, to wiedz, że już nic nie zobaczysz. - pogroził mi palcem, udając się do samochodu.
- Karolku, ja jeszcze pamiętam niektóre chwyty karate. - odwróciłam się w stronę bagażnika i puściłam mu oczko.
- Dobra! Opowiadajcie sobie co chcecie, ja się nie wtrącam! - krzyknął.
- Mam pytanie. On się ciebie bał przez karate. - zaśmiała się Ola zapinając pas.
- No tak. Może to si wydawać dziwne, ale tak. Chodziłam trochę na karate, ale potem zostałam sztangistką.
- Wow. Podziw. Może się umówimy na kawe? - zapytała.
- Wiesz co chciałabym trochę spędzić czasu, bo nie było mnie to ładnych parę lat, a musze załatwić jedną bardzo ważną sprawę.
- Spoko, ale pamiętaj, moja propozycja nadal aktualna. - powiedziała.
- No to drogie panie jedziemy. - oznajmił Karol odpalając auto.
 Podczas drogi opowiedziałam jak było w Hiszpanii, jak mi się tam żyło. oczywiście nie wspominałam o Judycie. Kłos w pewnej chwili wypalił, że musi zadzwonić do Andrzeja, ale uchroniłam go przed tym. Oboje z Olą spojrzeli na mnie dziwnie, ale wytłumaczyłam im że zrobię panu Wronie niespodziankę. Zgodzili się razem ze mną. Reszta drogi minęła nam na ciekawej i bardzo zawziętej rozmowie.
- Zadzwoń do nas to się spotkamy, ale już wszyscy razem w Wronką, pamiętaj. - powiedział Kłos.
- Karolku postaram się, muszę załatwić tutaj pewne sprawy, może mi się uda i zostanę tutaj na dłużej. Do zobaczenie. - pomachałam im i udałam się do domu dziadków. Weszłam do ogromnego domu. Odłożyłam walizke na korytarzy i weszłam do kuchni. Zobaczyłam babcie pichcącą jakiś obiadek. Po zapachu wyczułam, że to moja ulubiona zupa ogórkowa. Odchrząknęłam głośno.
- Malwinko nareszcie jesteś! Wnusiu ty moja kochana, wreszcie. - podbiegła i przytuliła się do mnie.
- Jestem i może zostane na dłużej. - przytuliłam się bardziej do babci.
- Siadaj i opowiadaj jak tam lot. Karol cie przywiózł. I jak poznałaś go, a on ciebie?
- Babciu powoli. Tak Karol mnie przywiózł, poznałam go, a on chyba mnie nie za bardzo, ale poznał. A babiu...- podeszłam do niej i mocno przytuliłam-...dziękuje.
- Nie ma za co. Musieliśmy mu coś powiedzieć. - uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
- A gdzie dziadek? - zapytałam, bo nigdzie nie widziałam mężczyzny w podeszłym wieku.
- Pojechał z Kacprem auto odwieźć do mechanika, bo się popsuło.
- A no tak. Karol mi coś mówił, że coś się stało z samochodem. Babciu, a kiedy będzie zupa, bo ja głodna jestem.
- Zupa dopiero będzie za godzine, ale upiekłam już naleśniki.
- Babciu wiesz, że cię bardzo, ale to bardzom kocham. - oznajmiłam, biorąc się za naleśniki z dżemem. Kocham naleśniki, a na dodatek z dżemem. Ba! Kto ich nie kocha?! Babcia specjalnie je zrobiła.
- Obiło mi się tam coś, ale miło jest to znów usłyszeć od mojej już dorosłej wnuczki, która ma własne życie i przepiękną córkę. - uśmiechnęła się do mnie perliście i wróciła do kończenia zupy. Po pół godzinie wrócił dziadek. Posiedzieliśmy trochę razem i opowiedziałam co wydarzyło mi się od czasu ich przyjazdu do Hiszpanii, ale wszystko wiedzieli na bieżąco, poprzez rozmowy na Skype. W między czasie zjedliśmy pyszną zupe, która jest najlepsza zupą ogórkową jaką jadłam podczas mojego życia.
  Po skonsumowanych aż dwóch talerzach poszłam do swojej sypialni, aby rozpakować walizkę i się odświeżyć. Nie wiem jak ja zgubie te kalorie.Weszłam na drugie piętro i otworzyłam drugie drzwi po lewej. Jak zawsze czysto, ład i porządek. Ani deka kurzu. Babcia kochała sprzątać, a jej wrogiem numer jeden był/jest/będzie - nieporządek. Otworzyłam szafe i ułożyłam w niej wszystkie ciuchy. Wzięłam laptopa i usiadłam z nim na łóżku. Zalogowałam się na Skype, żeby porozmawiać z córką. Powinnam jej za niedługo powiedzieć kto jest jej ojcem i całą prawdę. Wiele razy pytała się mnie o tatę, dziadków, czy będzie miała rodzeństwo, ale nie umiałam jej odpowiedzieć na takie pytania. Pani psycholog mi doradziła, abym jej powiedziała teraz, bo jak będzie starsza będzie o wiele trudniej to przyjmie do siebie niż teraz.
 Z natłoku myśli wyrwało mnie powiadomienie o nadchodzącej rozmowie.
- Cześć córeczko. Jak się czujesz?
- Cześć mamo. Tutaj jest świetnie i bardzo jest tutaj przytulnie. Mieliśmy już testy sprawnościowe i mam drugie miejsce, a pierwsze zdobył jakiś chłopak. Nie znam, ale bardzo fajny. - powiedziała śmiejąc się.
- Judyto Buszkiewicz! Ty masz tam trenować i się rozwijać, a nie na podboje miłosne chodzić. - pogroziłam jej palcem, ale od razu wybuchłam śmiechem. - Cieszę się, że ci się tam podoba. A ja już jestem u babci i dziadka.
- To pozdrów ich ode mnie i mocno wycałuj. Ale bym zjadła teraz takiego naleśnika babci i do tego jej roboty dżem truskawkowy. Pychotka. - rozmarzyła się.
- Oj nie wiesz kochanie o czym ty mówisz. Przed chwilą zjadłam pyszną ogórkową, a po przyjeździe do domu zjadłam 4 naleśniki.
- Mamoooo.... proszę Cię, nie rób mi ochoty. Może namówię kucharkę, aby zrobiła nam taki obiad jutro. No będę musiała iść i poprosić z dziewczynami. Dobra, ja idę na bieganie. Trening czyni mistrza, tak jak mi to powtarzasz. Papa, całuski, pamiętaj kocham Cie. - mówiąc to wysyłała mi całuski.
- Paa. trenuj i się nie obijaj. Powodzenia Też Cie bardzo Kocham. - pomachałam i się rozłączyłam. Odłożyłam lapka na bok, wzięłam nowe ciuchy i poszłam wziąć prysznic.
 po 15 minutach wyszłam z pomieszczenia i udałam się do swojego lokum. Byłam zmęczona całą podróżą i spotkaniem z Karolem. Postanowiłam, że się prześpię. Wyjęłam jeszcze z walizki żółtą teczkę z papierami opisującymi moje kwalifikacje, osiągniecia jak i staże jako menager. Odstawiłam ją do szafki w biurku, żeby się nie zgubiła i położyłam się na łóżku. Myślałam jeszcze nad tym jak mam się zachować podczas rozmowy z przedstawicielem PZPS, jak mam się ubrać i co mam w ogóle mówić. A jeżeli mnie nie przyjmą, a jak już mają kogoś na moje miejsce?
- No Malwa wszystkiego dowiesz się jutro. Biust w przód, pupa do tyłu i Hej do przodu! - powiedziałam sama do siebie i zasnęłam jak małe dziecko.


======================================================================
Witam!
Jestem! Nareszcie naprawiony mój koteczek kochany. Mówie wam, brak laptopa to jest istna katorga. A oczywiście kto go popsuł. No jak nie jak ja oczywiście. A pospuł mi się podczas jednego z meczy naszych orzełków, gdyż coś się zainstalowało i padł. Myślałam, że go wyrzucę przez okno. I oglądanie zostało mi tylko wyłącznie na kompie brata, co było katorgą. Cud, że mi w ogóle pozwolił oglądać mecze na jego sprzęcie. Starałam się napisać rozdział, ale niestety nie udało się:(
Mamy medala, Polacy mamy medala, mamy medala, Polacy mamy medala! :D pełno łez wzruszeń miałam na sobie. Zakończenia kariery;( I złoty medal:D to było coś pięknego<3 na początku nie mogłam w to uwierzyć, ale potem to do mnie dotarło:D
A co do blooga, rozdział taki sobie:/ jeden z gorszych chyba.
Wszystkie zaległości poparwie, bo moje kochanie naprawione na 100%, więc biorę się do roboty. Teraz dużo nauki, znowuu się zaczęły kartkówki, sprawdziany, pytania itp. Jejku nie lubie tego:( jak każdy!
Pozdrawiam i do następnego:*



 

sobota, 30 sierpnia 2014

Tercero



  Po telefonie do dziadków poszłam się pakować. Latałam po mieszkaniu jak popaprana. Nie wiedziałam co mam wziąć ze sobą i na ile tam zostanę. Miałam zamiar na tydzień, ale jeszcze zobaczę. Jeżeli mnie przyjmą będę musiała przylecieć od razu, aby spakować mnie i Judytę. A co zrobię z mieszkaniem jak dostanę tę prace - pomyślałam. Po zastanowieniu się postanowiłam je zostawić. Nikomu go nie wynajmować, ani sprzedawać, bo jeżeli moja współpraca z PZPS nie wypali to wracam znów do Hiszpanii.
  Po pół godzinie byłam już spakowana. Miałam jedną, średnią walizkę. Była godzina przed 7, więc postanowiłam pójść pobiegać. Po ciąży zaczęłam ćwiczyć, biegać, chodzić na siłownie i fitness, stosować diety i przyniosło to bardzo pozytywny efekt. Byłam jeszcze chudsza niż przed ciążą. Wiele osób zazdrości mi mojej figury, ale ja i tak i tak chce mieć jeszcze lepszą.
  Poszła do garderoby, otworzyłam szafkę i wyjęłam mój strój sportowy składający się z kompletu czarnych szortów i seledynowego stanika sportowego z adidasa. Szybko się przebrałam i przeszłam do korytarza. Z szafki wyjęłam specjalne buty z nike przeznaczone do ćwiczeń, biegania. Gotowa na poranny bieg wyszłam z mieszkania, zamykając je i zbiegłam po schodach na sam dół. Przy wejściu do bloku założyłam słuchawki i pobiegłam w stronę rzeki Manzazares. Wzdłuż niej są specjalne ścieżki dla rowerzystów, pieszych, a także biegaczy, ale także wokół niej rozciągają się piękne widoki, dlatego tam biegam.
  Po półtorej godzinie przebiegłam swój dystans, czyli 12 km. Monika jest pełna podziwu jak mi się udaje przebiec tak długą trasę bez zadyszki. Wróciłam do mieszkania i prosto udałam się pod prysznic. Już po chwili gorąca woda parzyła moje chude ciało. Po wyjściu spod prysznica weszłam na wagę. Wskazywała ona 53kg.
- No Malwa, jeszcze trochę schudniesz i będzie dobrze. - powiedziałam sama do siebie. Ubrałam się i poszłam do kuchni napić się kawy. Było po 9, więc Judytka już dojechała do ośrodka, w którym będą mieli obóz. Miała do mnie zadzwonić jak dotrą, ale zanim się nagada z nowymi koleżankami, to zadzwoni po południu. Nie miałam nic do roboty, więc postanowiłam poczytać coś o polskiej reprezentacji. Usiadłam na kanapie, położyłam sobie lapka na kolanach i zaczęłam wyszukiwać potrzebnych dla mnie informacji. Dowiedziałam się bardzo dużo. Wiem kto jest powołany do tegorocznego sezonu reprezentacyjnego. Niestety wśród nich był on. Przeczytałam kilka informacji na temat nowych trenerów. Z panem Blain' em miałam okazje się poznać we Francji na jednym z bankietów.
- Ciekawe czy mnie jeszcze pamięta? - zapytałam się sama siebie. Tak się zaczytałam, że nawet nie wiem kiedy wybiła godzina 12. Odstawiłam przenośny komputer na stolik i poszłam do kuchni w  celu przygotowania sobie jakiegoś posiłku. Postanowiłam na sałatkę grecką. Szybka, prosta w przygotowania, a na dodatek przepyszna. Po 20 minutach zajadałam się już moim obiadkiem. Gdy zjadłam posprzątałam po sobie, wzięłam torebkę i poszłam do państwa Buszkiewicz. W drodze do ich mieszkania zadzwoniła do mnie córka. Mówiła, że jest bardzo zaczepiaście, mieszka z dwiema nowymi koleżankami w pokoju, i że poznała Alana Cabello dwukrotnego brązowego medalistę z ME i Marie Terese Perales pięciokrotną złotą medalistkę Igrzysk Paraolimpijskich. Nie miała dużo czasu na rozmowę, bo szli na zapoznanie się z innymi grupami i pływakami. Ogólnie podobało jej się tam. Kończąc rozmowę z Judi doszłam do domu Emila i Moniki. Mieli oni piękny, duży, jednorodzinny dom. Proponowali mi, abym została u nich z dzieckiem, bo mają duży dom, ale ja chciałam się usamodzielnić. Wchodząc na podwórko przywitała mnie ich suczka labradora Saba. Podeszłam pod drzwi zadzwoniłam dzwonkiem. Zaraz w progu zawitała pani domu. Przywitałam się i weszłam do środka.
- Już się za mną stęskniłaś? - zapytała się Monia wskazując, abym usiadła na krześle przy wyspie kuchennej.
- Za Tobą zawsze kochana. A ty gdzie męża zgubiłaś?
- A mąż w szpitalu, ale powinien wrócić tak za godzinę. - gdy Monika to powiedziała szybko podparła się blatu i zaczęła głośno oddychać.
- Co się dzieje? Monika dzwonić po pogotowie? - zaczęłam się martwić. Nie wyglądała ostatnio za dobrze.
- Wszystko w porządku. To normalne. - uśmiechnęła się do mnie. Przeszłyśmy usiąść do salonu.
- Jak to normalne? Monika co się dzieje? - zdziwiłam się. Nie wiedziałam o co chodzi.
- Wczoraj się dowiedziałam, że jestem w ciąży. - mówiąc to miała łzy w oczach. Razem z Emilem starali się o dziecko przez długi okres czasu, aż w końcu się im to udało.
- Moniś tak się cieszę. - przytuliłam ją. - Emil już o tym wie? - zapytałam się.
- Nie, jeszcze nie. Chce mu o tym powiedzieć dzisiaj wieczorem.
- Uuuu... Zapowiada się piękna i upojna nocka. - zaśmiałam się. Zaczęłyśmy gadać, plotkować. Jak to kobiety. W między czasie wrócił Emil. Posiedziałam u nich jeszcze godzinkę i wróciłam do domu. Jeszcze przed wyjściem pogratulowałam Emilowi, a on miał minę w stylu O.o (O co chodzi?).
  Mamy godzinę 18, więc jeszcze raz sprawdziłam walizkę z ciuchami. Sprawdziłam w mieszkaniu czy wszystko powyłączałam, przykręciłam ogrzewanie i klimatyzacje. Zjadłam kolacje, poszłam się umyć i ułożyłam się do spania. Zadzwoniłam jeszcze do Arka się z nim pożegnać. Po krótkiej rozmowie, no może nie krótkiej, bo trwała aż 47 minut przytuliłam się szczelnie kołdrą i odpłynęłam w głęboki sen.
  4.10 pobudka! Zwlekłam się z łóżka i mój cel łazienka. Siedziałam tam pół godziny, ale zanim się umyłam, ubrała, uczesałam i umalowałam, to trochę minęło. Nie piłam kawy. Stwierdziłam, że kupie na lotnisku w Starbucks' ie. Mają tam najlepszą kawę pod słońcem. Chwyciłam walizkę, wyszłam i zamknęłam mieszkanie i ruszyłam na parking. Była 4.49, więc musiałam się streszczać, żebym zdążyła na samolot. Po szybkiej jeździe przez zakorkowany Madryt dotarłam na lotnisko. Mam nadzieję, że nie przyślą mi żadnego mandatu. Odstawiłam auto na strzeżony parking i udałam się do hali odlotów. Przeszłam przez odprawę i wsiadłam na pokład samolotu. Włączyłam w telefonie tryb samolotowy, zapięłam pasy i czekałam na start. Podróż miała trwać około 2.5 godziny, więc nie opłacało mi się spać. Wyjęłam książkę "Szeptem" i zaczęłam czytać. Książka zajebista. Pierwszą część przeczytałam w 5 dni zarywając całe noce. Aktualnie czytam 2 część. Myślę, że podczas podróży samolotem ją skończę.
  Po prawie 3 godzinach lotu znajduję się na Polskiej ziemi. Nie powiem, ale lotnisko zmieniło się nie do poznania. Ciekawe czy drogi też się zmieniły na lepsze. Znów musiałam przejść przez odprawę. Przez 20 minut szukałam swojej walizki. No ludzie to jest chore! Wyszłam na główny hol i szukałam dziadków. Po chwili ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się i zamarłam. Tej osoby na pewno się tutaj nie spodziewałam...


=======================================================================
Jestem!
Nogi odpoczęły, cała odpoczęłam po pielgrzymce i powracam. Pomodliłam się również za nasze MŚ.:)
Wszystkie zaległości na waszych blogach postaram się nadrobić:*
To już za niespełna 8h!!! :D Nasze kochane Mistrzostwa!<3 Mnie już nosi od wczoraj :D
A co do blooga. Kto to może być tym nieznajomym???xD
Pozdrawiam:*
Do następnego! A i dziękuje za nominacje:*

środa, 13 sierpnia 2014

Segundo



  Dostałam propozycje pracy w sztabie Reprezentacji Polski w piłce siatkowej mężczyzn.
- Dziadku, ale ty mówisz poważnie?- zapytałam będąc nadal w szoku.
- Malwiś uwierz mi jest to świetna propozycja. A tak w ogóle wrócisz tutaj do nas, do Polski. Bardzo tęsknimy za Tobą i chcemy żebyś już wróciła. Kiedy byłaś u nas tak na dłużej? Nigdy. Tylko przyjeżdżałaś na święta, ale to tak na 3 dni. We wakacje w ogóle. Babcia bardzo martwi się o ciebie. Nie kazała mi tego nikomu mówić, ale musze ci to powiedzieć. Tęskni za Tobą i Judytką cholernie. Często płacze po nocach, że przez jej córkę i zięcia, jej ukochana wnuczka wyjechała. Ona to bardzo przeżywała na samym początku. Dzień po twoim wylocie pojechała do Kasi i Marka i zrobiła im taką awanturę, że aż musiała jechać na pogotowie. Po tym wszystkim co Ci zrobili nikt nie utrzymuje z nimi kontaktu. Tylko Kuba z Asią czasem tam zajrzą do nich, ale tylko ze względu na dzieci, tak to w ogóle nie utrzymują ze sobą kontaktów.- po tym co usłyszałam łzy zaczęły cieknąć mi po policzkach. Moja ukochana babcia. Prawda tęsknie za nimi bardzo i chciałabym wrócić, ale On tam może być i co wtedy zrobię. Mam mętlik w głowie.
- Dziadku, a jeżeli mnie nie przyjmą? Przecież to jest reprezentacja.- powiedziałam.
- Kotuś przyjmą, przyjmą. Z takim stażem jaki ty masz każdy klub czy reprezentacja cię przyjmie. Ale ty wahasz się ze względu na Niego?- brzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. Tylko dziadkowie, Arek i Emil z Monią wiedzą kto jest ojcem Judytki.
- Prawda. A jak go spotkam? Jak wiem on chyba gra w siatkówkę. I co ja zrobię. Boje się.
- Malwiś ty i strach? Taka odważna kobieta i się boi. Nie rozśmieszaj mnie. Bukuj bilet, przylatuj i idź zanieść swoje CV. Zobaczysz jeszcze będziesz mi za to w przyszłości dziękować.- uśmiechnął się senior
- Dobrze, zgadzam się.- na te słowa sama się uśmiechnęłam.- Ale co z Judytką? Ona ma przecież rok szkolny, a teraz jeszcze obóz.- przypomniało mi się. A co ja zrobię z Judytką? Przecież ona ma tu szkołe, przyjaciół. Teraz jeszcze ten obóz.- Dziadku ja nie mogę wrócić. Co potem ze szkołą dla Judi? Kto się będzie nią zajmował podczas wakacji? Nie ja nie mogę.- powiedziałam zrezygnowana.
- Do końca roku mogą nią się zająć Emil z Moniką. Już z nimi o tym rozmawiałem. Na wakacje może przyjechać do nas. A do nowej szkoły może chodzić w Polsce.
- No nie wiem. Musze się jej zapytać co o tym myśli.
- Judyta powiedziała, że się zgadza. Wszystko już jest załatwione tylko musisz się zgodzić, przylecieć tu i pogadać z Przedpełskim.- widać było, ze dziadek już po mału traci nerwy.
- No, ale na pewno?- już prawie byłam przekonana, ale wolałam się upewnić.
- Malwa nie denerwuj mnie tylko się zgódź.- ups, wnerwiłam go.
- No dobra, dobra. Zgadzam się! Przylecę do Polski i pojade do PZPS i złoże to CV.- odetchnęłam z ulgą.
- No i się cieszę. Lecę to wszystko oznajmić babci i twojemu rodzeństwu. Papa, buźki. Pozdrów tam Arka i Judytkę. A i zadzwoń jak będziesz wiedziała kiedy lecisz to przyjadę po Ciebie na lotnisko.- i się rozłączył. Wzięłam głęboki oddech. Nie mogę w to uwierzyć. Mogę zostać członkiem sztabu polskiej reprezentacji. Muszę o tym wszystkim opowiedzieć Arkowi. Wstałam i odwróciłam się, żeby pójść do kuchni, ale w drzwiach zauważyłam sylwetke chłopaka.
- Arek, bo ja ci musze coś bardzo ważnego powiedzieć.- zaczęłam.
- Kochanie wiem o wszystkim. Jedź do Polski i załatw wszystko. Nie martw się o nic. Zajmiemy się Judytką. Nie zatrzymuj się w miejscu. Rozwijaj się. A jeżeli chodzi o niego, nie martw się. O niczym nie wie, a jak coś to jestem przy Tobie i możesz powiedzieć, że to ja jestem ojcem Judi.
- Ale Arek ja nie będę mogła tak powiedzieć.- nie chciałam się na to zgodzić.
- Będziesz, a on wtedy się niczego nie domyśli. A w ogóle bardzo, ale to bardzo mi się podobasz.- powiedział to przybliżając się do mnie.
- A jak bardzo?- zapytałam przygryzając słodko dolną wargę.
- Ty już wiesz jak bardzo.- podszedł do mnie i zaczął muskać swoimi ustami moją szyje.
- Arek, Judyta.- oznajmiłam, przypominając sobie o córce w pokoju obok.
- Śpi jak zabita, a w ogóle mieliśmy uczcić jej obóz.- po tych słowach wpił się w moje usta. Ta noc była pełna miłosnych uniesień. Trzeba powiedzieć, że wzorowo uczciliśmy tą nowinę.
  Sobota, czyli sprzątanie, pranie, prasowanie, zakupy i wiele innych rzeczy jakie ma na głowie samotna matka. Musiałam jeszcze spakować małą na obóz. Po południu porozmawiałam z Judi na temat Polski. Zgodziła się, ale powiedziała mi, że będzie tęsknić za Hiszpanią i jej znajomymi. Obiecałam jej, że będziemy tutaj wracać jak tylko będziemy mogły.
  Niedziela zeszła nam wszystkim, czyli mi, Judycie, Arkowi, Emilowi i Monice na leniuchowaniu. Wszyscy musieli pożegnać się z naszą pływaczką i nacieszyć się nią aż na 3 tygodnie. Judytka oznajmiła, że będzie dzwonić, pisać sms i dzwonić na skype. Wieczorem jeszcze raz przejrzałam torbę z rzeczami córki i poszłam wcześnie spać, bo o 6 rano miałam zawieźć Judi pod szkołę, gdzie bezie czekał na nią jak i na inne dzieci autobus.
  Nazajutrz wstałam o 5 i poszłam obudzić córcie. Ta szybko wstała i poleciała się umyć do łazienki. Nie pamiętam kiedy ostatnio wstała po pierwszej próbie budzenia. Chyba muszę częściej wysyłać ją na takie obozy-pomyślałam. Weszłam do kuchni i włączyłam ekspres. Otwarłam lodówkę i wyjęłam z niej masło, ser i ketchup. Z chlebownika wyjęłam dwie bułki. Przekroiłam je na pół, posmarowałam masłem, położyłam na nie po plasterku sera i polałam ketchupem. Gdy odstawiałam śniadanie na stół Judyta weszła do kuchni.
- Dzień Dobry! Mamuś dlaczego nie ma kakałka?- zapytała smutna.
- Bo jedziesz autobusem w daleką podróż i ci będzie niedobrze.- powiedziałam popijając kawę.
- Aha. Ok. Mamo idź się ubierać po się spóźnimy, a ja nie chce się spóźnić!- powiedziała.
- Już, już idę. Ktoś ci chyba musiał zrobić śniadanie Co?- zapytałam wychodząc z kuchni.
- Też Cię Kocham mamo!- krzyknęła Judi. Szybko się ubrałam, umyłam. Wzięłyśmy torbę i po 10 minutach jazdy byłyśmy pod placówką, w której uczy się jeszcze moje dziecko. Teraz czekamy właśnie na autokar.
- Córciu pamiętaj. bądź grzeczna, gdyby coś się działo powiedz komuś dorosłemu no i uważaj na siebie.- przytuliłam swój skarb.
- Tak wiem mamuś, ale możesz już przestać. Siarę mi robisz.
- Będziesz coś potem chciała ode mnie.-zaśmiałam się na widok jej miny.
- Też cie kocham i będę tęsknić.- sama przytuliła się do mnie.
- Ja ciebie też. O parz autobus  już przyjechał. Pokaż na co się stać i wygraj jakiś medal.- cmoknęłam ją w czółko po czym pobiegła do autokaru. Zaniosłam jej torbę do kierowcy i pomachałam do nie przez szybę. Wsiadłam do auta i odjechałam dopiero po tym jak autokar opuścił szkolny parking. Wróciłam do domu i zasiadłam przed laptopem. Patrzyłam loty do Polski. Najbliższy był jutro o 5;39. Zabukowałam bilet i zadzwoniłam do dziadków z informacją, ze jutro po 8 godzinie będę już na lotnisku w Warszawie.
 No to witaj Polsko.

=========================================================================
Hej, hej:)
Czyli wyjaśnione, jaką propozycje dostała  Malwa.
Judi na obozie, czy cos się wydarzy? A może to cos w Polsce przytrafi się Malwie?
Kto to wie xD
Pozdrawiam wszystkich:*
i do kolejnego :)
 

wtorek, 5 sierpnia 2014

Primero



  La, la, la, la, la...
- Zamknij się!- aha, czyli mamy godzinę 7. Usiadłam na łóżku i przetarłam dłonią po twarzy. Nie dla mnie takie godziny do wstawania, ale już się przyzwyczaiłam. Jak dobrze, że za 2 miesiące wakacje, to w końcu gdzieś wyjadę z Judytką i Arkiem na wakacje.
  Wstałam, podeszłam do szafy i wyciągnęłam zwiewną błękitną sukienkę na ramiączkach. Po drodze do łazienki weszłam do pokoju córki, aby ją obudzić. Można ją było budzić i budzić, ale nie wstanie. Skłonność do dłuuugiego spania w 100% odziedziczyła po mnie. Jedyną rzeczą, która mogła ją rozbudzić był hałas aut, których właściciele śpieszą się do pracy. Otworzyłam okno na oścież i wyszłam z pokoju. Po porannym prysznicu, toalecie i ubraniu zaczęłam robić śniadanie. Usłyszałam lejącą się wodę z kranu co oznaczało, że Judyta już wstała.
- Mamo tylko bez kożucha.- wydarła się na całe mieszkanie.
- Nie krzycz tak, bo znowu sąsiadów pobudzisz, a tak w ogóle to pamiętam.- mała panna Buszkiewicz na śniadanie zawsze życzy sobie kakao. Czy to świątek czy niedziela, a do tego albo bułka z dżemolem, z serem lub croissant'a. Włączyłam ekspres do kawy i czekałam na gorący, ale pobudzający napój. Wyjrzałam przez kuchenne okno. Ładna pogoda, ale duży ruch. Trzeba będzie się dzisiaj pośpieszyć, bo znowu Judi spóźni się do szkoły, a potem będę musiała tłumaczyć córkę, dlaczego się spóźnia. Z rozmyśleń wyrwał mnie czyjś dotyk. Otrząsnęłam się i spojrzałam w dół.
- Dzień Dobry mamusiu!- powiedziała Judi i dała mi soczystego buziaka w policzek.
- Witam śpiochu! Dobra tu masz kanapki i kakao. Jedz i dzisiaj się pośpiesz, bo jest duży ruch, a piątek jest.
- Dobrze. A przypomniało mi się coś. Wychowawczyni kazała ci przyjść dzisiaj do szkoły przed pierwszą lekcje, bo chce porozmawiać.- no to nie dobrze. Wychowawczyni wzywa  =  coś się musiało stać.
- Mów mi tutaj, co narozrabiałaś?- zapytałam mojego diabełka.
- Ja? Mamusiu przecież ja jestem taka grzeczniutka jak aniołek.- mówiąc to wygięła usta w podkówkę.
- Już wiem jaki ty jesteś aniołek. Ok. Wszystkiego dowiem się w szkole. Jedz, jedz. Za 10 minut jedziemy.
  Judyta zjadła śniadanie i poszła po plecak do swojego pokoju. Dopiłam kawe i schowałam brudne naczynia do zmywarki. Posprzątałam i poszłam do przedpokoju. Ubrałam trampki, wzięłam torebke, zgarnęłam kluczyki od domu i samochodu i wyszłyśmy z córką z mieszkania. Zamknęłam lokum i podeszłam do windy, gdzie czekał już mój szkrab. No nie szkrab, bo wzrost odziedziczyła niestety po swoim ojcu. Jak się urodziła miała aż 59 cm wzrostu. Byłam zszokowana, ale jeżeli chodzi o wzrost to dziecko ma geny po tacie.
  Zjechałyśmy windą na parking samochodowy. Szybko przemierzyłyśmy drogę do auta, a był to nawet sporawy kawałek.
- Judyta pasy.- zwróciłam się do córki patrząc w wsteczne lusterko.
- Mam zapięte.- jęknęła.
- I bardzo dobrze, nie mam zamiaru płacić drugiego mandatu.
- Oj mamuś, ale wtedy miałam tą bluzke w kwiatki i jak zapięłam pas, to ona mnie bardzo uwierała.
- Nie marudź już, bo się znowu spóźnisz. Wyjechałam z parkingu i wjechałam na ulice Madrytu. Madryt to piękne miasto, zwłaszcza w nocy, gdy całe jest oświetlone. Wjechałam na skrzyżowanie i skręciłam w lewo. Po 5 minutach jazdy byliśmy pod podstawówką Judyty. Dziewczynka szybko wyskoczyła z auta i pobiegła do grupki koleżanek z klasy stojących pod szkołą, bez pożegnania się ze mną, Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się szeroko. Zamknęłam pilotem moje kochane Volvo XC60 Plug-In Hybrid. Od małego miałam słabość do dużych, masywnych aut, a jeszcze do tego białych. Weszłam do szkoły i ruszyłam do klasy, gdzie uczyła się moja córka. Masa biegających dzieci, krzyki, piski. Nie zazdroszczę tym nauczycielom. Odnalazłam klase, po czym zapukałam i weszłam do pomieszczenia. Przy biurku siedziała 35-letnia wychowawczyni klasy IIC. Komunia Judyty była 2 tygodnie temu. Po Mszy Świętej pojechaliśmy do restauracji na uroczysty obiad, czyli ja, Arek, Monika z Emilem, mój brat Kuba wraz z żoną Anetą i synkiem Kacperkiem, siostra Asia z narzeczonym Rafałem i dziadkowie, którzy przylecieli aż z Polski, na Komunie swojej siostrzenicy i wnuczki, chrzestni Judytki z rodzinami. Rodzina była zachwycona tym jak sobie radzę w Hiszpanii jako samotna matka i mówili, abym ich koniecznie odwiedziła z najbliższym czasie co obiecałam.
  Przywitałam się z nauczycielkom i usiadłam w pierwszej ławce.
- Wezwałam tutaj panią, bo mam do pani bardzo poważną sprawę.
- Więc co znowu Judyta narozrabiała?- zapytałam prosto z mostu, bo moja córka ma zadziorny charakterek i już pobiła 2 kolegów.
- Nie, tym razem nic. Ostatnio jest bardzo grzeczna.- odetchłam z ulgą na te słowa.
- Jeżeli nic nie zrobiła to o co chodzi?
- Pani córka jest bardzo wysoka jak na swój wiek. Na zajęciach z basenu jest bardzo dobrą pływaczką i zdobyła już kilka medali dla szkoły jak i prywatnie z czego wiem. Mam propozycje. Za 4 dni jest organizowany obóz dla młodych pływaczek i pływaków i do szkoły przyszedł list z zaproszeniem na obóz dla pańskiej córki. Jest to bardzo prestiżowy obóz. Zajęcia będą prowadzić reprezentanci Hiszpanii w pływaniu. Kosztuje on 250 € i trwa od 6 maja do 27 maja. 100 € dokłada szkoła na kształcenie młodych sportowców. Ma pani czas, aby zastanowić się do niedzieli. Jest to duża szansa dla Judyty. Dziękuje, że pani przyszła.- byłam bardzo zaskoczona tą propozycją. Moja córka ma szanse na karierę sportową.
- Jestem bardzo zszokowana tą propozycją, Oczywiście, że się zastanowię, ale w 80% Judyta pojedzie na obóz, ale jeszcze nic nie przesądzam. Dziękuje bardzo. Do widzenia.- pożegnałam się i wyszłam na korytarz, który był już pusty.
  Wsiadłam do auta i podjechałam pod najlepszą cukiernie z Madrycie. Taką okazje trzeba uczcić, a Judytka uwielbia torty, więc kupiłam czekoladowo-waniliowy i poszłam jeszcze do sklepu z napojami procentowymi. Wybrałam 2 najlepsze szampany, zapłaciłam za zakupy i pojechałam do mieszkania. Jest godzina 10.30. Jak ten czas szybko leci. Wykonałam telefon do państwa Buszkiewicz i do Arka, aby przyszli do nas na godzinę 15. Zaczęłam sprzątać w mieszkaniu. Miałam takiego Powera, że weszłabym na Mount Everst! Przed 13 mieszkanie było czyściutkie. Nawet perfekcyjna pani domu nie miałaby się do czego przyczepić. Poszłam do kuchni w celu przyszykowania jakiegoś obiadu. Lodówka pełna, ale co tu zrobić. Po namyśle wybrałam, że zrobię pizze z brokułami i szynką, Moje popisowe danie i przysmak nas wszystkich. O 14 pizza była już gotowa, więc pojechałam po córke do podstawówki. Była cała wesoła, bo dostała 6 z francuskiego i pani ją pochwaliła. No to dzisiaj będzie w istnej euforii - pomyślałam sobie.
 Zjadłyśmy obiad i czekałyśmy na gości. Tak jak obiecali byli na 15. Poszłam do kuchni po tort, szampana i kieliszki. Na widok ciasta mojej córce pojawiły się iskierki w oczach. Gdy oznajmiłam wiadomość jaką przekazała mi pani Piels, wszyscy byli wniebowzięci, oprócz Judyty. Dopiero po chwili wybuchnęła radością. Latała po mieszkaniu jak tornado i krzyczała ze szczęścia. Zjedliśmy tort i wypiliśmy 1,5 szampana. Nawet Judycie trafił się jeden kieliszek.
  O godzinie 18 wszyscy rozeszli się do siebie, oprócz Arka. Jak to powiedział: Trzeba to uczcić. Wykonałam jeszcze telefon do szkoły z informacją, że Judi jedzie na obóz. Wieczorem zadzwoniliśmy wszyscy w trójke na Skype do moich dziadków. Judyta gadała jak najęta. Dopiero po godzinie oznajmiła, że idzie spać i mogłam spokojnie pogadać z dziadkami. Arek poszedł do pokoju młodej, aby wyjaśnić jej na czym będzie polegał taki obóz.
- Malwiś, bo ja mam dla ciebie pewną propozycje...-zaczął dziadek. Po tym co usłyszałam już kompletnie znieruchomiałam. Czy to nie za dużo jak na jeden dzień?
  Dostałam propozycje...

========================================================================
Jest i pierwszy!
Jaką propozycje mogła dostać Malwa?
Kto wie, kto wiem^^
Ale gorąco! :/ u was też? już miesiąc wakacji minął';(
Wyjeżdżacie gdzieś?
Pozderki:**
i do kolejnego

piątek, 1 sierpnia 2014

Prolog

  
  Każda dziewczyna mając 16 lat marzy, aby pójść do liceum potem na studia. Moje marzenia też takie były. Miałam wspaniałych przyjaciół. A tymi najlepszymi byli Karol i Andrzej. Z Karolkiem chodziłam razem do klasy, a Andrzejek był w starszej. Zawsze byliśmy razem. Wakacje, obozy, ferie. Jak jedno chorowało, to potem chorowaliśmy we trójkę. Miałam piękne plany związane ze sportem. Byłam sztangistką. Jeździłam po całej Polsce po różnych zawodach. Miałam wiele sukcesów. Zdobyłam nawet złoto na ME do lat 16. Być może byłabym świetnym i sławnym sportowcem, ale moje życie wywróciło się do góry nogami przez jedno ognisko.
  Ognisko zostało zorganizowane z okazji zakończenia roku szkolnego i pewnego etapu w naszym życiu. Było nas wiele osób w tym Andrzej z Karolem. Nikt nie wiedział o tym, że podkochiwałam się w Andrzeju. Oczywiście, że inni słali jakieś domysły, że Andrzej coś do mnie, a ja do niego, ale oboje odganialiśmy od siebie te herezje. Ognisko się tliło, a wszyscy bawili się w najlepsze. Alkohol lał się litrami, który załatwił nam brat organizatora tego spotkania. Gdy poszłam do stołu po kolejne piwo i miałam je otwierać, ktoś wyjął mi je z ręki, odstawił na stół i objął mnie rękoma. Mogłam się dowiedzieć kto to, bo poznałam te charakterystyczne perfumy, chodź nie widziałam twarzy. Wziął mnie za rękę i zaprowadził do domu Antka. Podczas drogi nie odzywaliśmy się do siebie. Weszliśmy na piętro. Wrona przerzucił mnie sobie przez ramie, a jak na jego wiek był już bardzo wysoki nie opłacało się bronić. Otworzył drzwi jednych z pokoi, wszedł ze mnę, po czym zatrzasnął nogą i zakluczył je. Następnie zrzucił mnie i przyparł do ściany.
 - Podobasz mi się od 7 klasy, ale nie miałem odwagi ci tego powiedzieć. Cholernie piękna jesteś. Taka malutka, ale silna. Kocham Cię - wmurowały mnie jego słowa, ale potwierdzeniem tych słów był jego pocałunek. Całował tak namiętnie i spokojnie. Ale po chwili nie był już zwykłe wymienianie śliny, była to wojna naszych języków. Szybkim i zwinny ruchem ściągnęłam jego T-shirt i zabrałam się za pasek od jeansów. Andrzej tez nie próżnował i byłam już przed nim tylko w dolnej części stroju. Podniósł mnie i rzucił na łóżko. Całowaliśmy się nie przestając pozbywać się swojej odzieży.
Gdy byliśmy już nadzy Andrzejowi zaświeciły się oczy. Prawdę mówiąc byłam dziewicą i jak wiem on tez nigdy nie uprawiał seksu. Zaczął całować moją szyje, ale pomiędzy pocałunkami powiedział: - Nie widziałem piękniejszego ciała. Poradzimy sobie. Będę delikatny. Po tych słowach strach minął. Po chwili Andrzej był gotów i ja też. Tylko kiwnęłam głową na znak, że może już to zrobić. Wronka złapał oddech po czym wszedł we mnie. Wydałam okrzyk z bólu, ale i rozkoszy. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego. jego ruchy były coraz bardziej to szybsze. Moja strefa intymna coraz bardziej mnie bolała. Czułam, że zaraz nie wytrzymam. Jęczałam z bólu, a po chwili wydałam krzyk z powodu rozkoszy. Nagle poczułam ciepły płyn wydobywający się z penisa Andrzeja. Wtedy odpłynęłam. Ty był mój pierwszy raz z przyjacielem, którego kochałam. Ta noc była dla nas jeszcze długa, ale nikt jakoś się nie skapnął, że nas nie ma.
  W sierpniu miałam złe samopoczucie. Będąc na obozie sportowym z chłopakami zemdlałam. Wezwano karetke i moich rodziców. Będąc w szpitalu dowiedziałam się, że jestem w 6 tygodniu ciąży. Świat mi się zawalił. Rodzice byli po prostu na mnie wkurwieni. Wyciągali ode mnie siłą, kto spłodził tego bachora, jak to oni nazywali. Oczywiście ojcem był Andrzej, ale nie powiedziałam im o tym. Rodzice w ogóle się do mnie odzywali. Tylko rodzeństwo, czyli brat i siostra ze mną rozmawiali. Starzy zdecydowali, że wyjade z kraju. Nie mogli sobie pozwolić na to, aby ich 16-letnia córka chodziła z brzuchem po Warszawie, bo to za bardzo szanowana rodzina. Zdecydowali, że wyjade do Hiszpani do mojego chrzestnego Emila i jego małżonki Moniki. Pod koniec sierpnia brat z siostrą zawieźli mnie na lotnisko. Rodzice nadal się ze mną kontaktowali, wysłali tylko na konto Emila 20 tys. na moje utrzymanie. Po prostu zostałam "Wyklnięta". Moi dziadkowie bardzo miło przyjęli wiadomość o wnuku lub wnuczce. Pożegnanie było tragiczne, ale dałam rade. Lecąc myślałam co będzie dalej. Od czasu kolonii nie utrzymywałam żadnych kontaktów ze swoimi znajomymi, w tym Andrzejem i Karolem. Nie chciałam mówić Wronie o tym, że zostanie ojcem z powodu jego kariery siatkarskiej.
  Hiszpania to piękny kraj. Mój chrzestny z żoną ciepło mnie przyjęli i powiedzieli, abym się nie przejmowała i denerwowała, bo w moim stanie jest to zakazane. Pod koniec 4 miesiąca ciąży trafiłam do szpitala, w którym pracowała Monika. Było źle. Mogłam stracić swoją kruszynkę, dlatego stwierdzono, że do rozwiązania zostane w szpitalu. Całe 5 miesięcy pośród czterech, białych ścian. Na szczęście w tym szpitalu pracowało małżeństwo Buszkiewicz, więc nie byłam sama. W grudniu dowiedziałam się, kto jest pod moim serduszkiem. Miałam urodzić dziewczynkę, Dziadkowie i moje rodzeństwo oszalałe, lecz nie kazałam mówić im o tym, moim rodzicom. Podczas pobytu w szpitalu nauczyłam się hiszpańskiego, włoskiego i podszkoliłam się w francuskim. Kobieta, z którą miałam sale była Włoszką, więc mnie pouczyła.
  20 marca o 3 nad ranem dostałam silnych skurczy. Zadzwoniłam po pielęgniarkę i okazało się że to już. Monika była przy mnie i mówiła mi kojące słowa. Po 4 godzinach porodu nie miałam już siły. Dopiero po 7 godzinach coś zaczęło się dziać. Rodziłam siłami natury i udało się. Dnia 20 marca 2006 roku o godzinie 10:28 przyszła na świat moja kruszynka. Moje słoneczko, dla którego będę walczyć. Moja mała Judyta Malwina Buszkiewicz.
  Pierwsze miesiące były dla nas ciężkie, ale byłam silna. Buszkiewiczowie pomagali mi jak tylko mogli. Gdy mała podrosła poszłam na studia na menagera. Umiałam władać 8 językami, co dla niektórych był nie mały szok. Odbyłam wiele starzy w tym w jednym z najlepszych klubów piłkarskich w FC Barcelonie, we włoskim klubie siatkarskim Casa Modena i w wielu innych. Inaczej mówiąc moje CV było bardzo bogate i wiele firm i klubów, czy reprezentacji się o mnie biło, ale na razie zdecydowałam, że będę opiekować się moją córką, a do pracy pójdę, kiedy mała podrośnie.
  Na razie mam 25 lat, chłopaka instruktora fitnessu, z którym poznałam się na jednych z zajęć, córeczkę, która ma już 8 lat i wspaniałe życie w Hiszpanii!

========================================================================
 
Witam!
Jest to moje 2 opowiadanie, lecz to pierwsze zostało zawieszone na czas nieokreślony.
Mam nadzieje, że historia Malwy będzie wam się podobać.!
Pozdrawiam :*
i do następnego!!